środa, 31 października 2012

Dzień XI

Dzień XI


Takie dni jak dzisiejszy w szpitalu to katorga. Niby spokój bo nic się nie dzieje , niema zabiegów itp ale z drugiej strony co tu robić.
Jest opcja dostępna dla większości - telewizja.
No ale ile można ,przecież chyba każdy tak ma ,że po 2 -3 godzinach szaleńczego wpatrywania się w byle co ,oczy chcą wypłynąć.Nie wspomnę już o papce jaką człowiek przyswaja co długoterminowo odbija się na bezmyślności ogólnej i apatii  poznawczej. I tak Wszystkich Świętych w tv wygląda następująco.
Od rana wspomnienia kto już umarł i jaka to tragedia bo w końcu miał tylko 80 lat.Później filmy. W te święta to cała seria psich ckliwych przygód. Lesse,betchowen,as ,pikuś ,sikuś itp. No matko jedyna , jakby nie można wrzucić czegoś bardziej wymagającego, ale w sumie poco , jeszcze komuś zaszkodzi myślenie.
I tak mija w zamknięciu.
Słychać wzruszenia i radości z wyżej wymienionych filmów jakie dolatują z pokoju obok i rozmowy o niczym byle by pieprzyć. Ale czemu się dziwić w końcu jesteśmy w szpitalu i nikt tu szachów pacjentom rozdawać nie będzie.

Przegrałem 2 partyjki z komputerem , czuje głupotę postępującą.
Ale spoko pewnie w tv będzie jakiś hit więc se obejrzę co bede za dużo myśloł.

A i miałem interwencje techniczną ,panie z pokoju obok poprosiły abym zerknął na ich tv bo na tvp dźwięk znika a chcą obejrzeć "Znachora" -kurcze tematycznie oglądają programy hehe może to uzdrawia. Więc dzielnie udałem się obakać co jest grane, wyciągnąłem wtykę , a co, trzeba pokazać że wie się gdzie jest wtyka :P i kicha no to grzebe pilotem w menu tv. Pilot toporny jakby bateria dyszała ostatkiem pierdnięć. Poczułem presję -cholera wypadało by zrobić, i w chwale odejść do swojej komnaty.Grzebałem ,kąbinowałem ale po chwili już mi się nie chciało grzebać. Diagnoza moja- Ale dziadostwo.

Co za baby, teraz myślą ,że ja coś poprzestawiałem i już w ogóle na tvp nie mają dźwięku , słyszę jak szeptają -wiedźmy. Się zdziwią jak dźwięk sam powróci.
Bujne me życie jak w Madrycie.
Swoją drogą czy kobiety myślą ,że jak się coś pieprzy to przyjdzie facet po naciska i już działa?
Dali by do sali obok kogoś młodego może by się więcej pogadało :P


Dzień X

Dzień X

Nudny dzień.
Przypomniałem sobie o tablecie trochę po grafikowałem hallowenowo :P

Jak dobrze pójdzie w piątek chemia .
Pograł bym w WoT-a :)
Jeszcze jakieś 2 tygodnie ,będzie ciężko.
Dostaje dodatkowe porcje jedzenia, dbam o linie:> Pielęgniarki wychodzą z założenia ,że chłop musi zjeść to i mi pakują całą górę.
Zaczynam się troszkę przyzwyczajać, sprowadzę tu rodzinkę i będziemy pomieszkiwać w szpitalu.


wtorek, 30 października 2012

Dzień IX

Dzień IX

Śpiew synchroniczny - od dobrych nastu minut pomimo zamkniętych drzwi słyszę dwie synchroniczne ,głośne rozmowy telefoniczne.Wiem samotność ludzikom doskwiera ale ,że synchronicznie? Zaraz wezmę fona i dołączę jako chórek a co mi tam.
Musze się sprężyć i wyleczyć do jutra, muszę i kropka iii kropka i już , czas mnie nagli .

RAPORT
  Od dzisiaj rozpoczynam tajną akcje- OGNISTY TRUNEK- polegać ona będzie na tajnych badaniach w technologi zaparzania substancji płynnej zwanej gdzie nie gdzie -kawa- i taktycznym ukrywaniu jej przed spojrzeniem służebnic wielkiego wezyra.
 
  Miałem dostawę zapasów , dzięki nim wzmocnie swoją linie umocnień i przetrwam nieco dłużej. Przez okno mej Bastylii zdołałem z radochą przedszkolaka  oddać honory  kurierom ,wykonując gest rozłożoną ręką raz w lewo raz w prawo. Sprawiło mi to radość ,kurierów zgłoszę do odznaczenia.
Z raportów jakie do mnie docierają wiem, że jednostka operacyjna o kryptonimie Mał-Go-Sia opanowuje coraz bardziej obce języki , zgłoszę agentkę do awansu.Jednostka John opanował technologie barwnego kreowania map tęczowych, zgłoszę do odznaczenia. Agentka Barba-Rosa sabotowana przez marginesowe jednostki została zmuszona do zmiany taktyki wywiadowczej. Z tego co się orientuje odwet jaki szykuje ,cofnie ich szare komórki do poziomu wczesnego średniowiecza. A z ich nie regulaminowych "tyłków" zrobimy się jesień średniowiecza. Agentkę zgłosić do awansu z wyróżnieniem, pomyślimy nad nową placówką wywiadowczą.

KONIEC RAPORTU
Idę się upić , mam spirytus w spreju pielęgniarka zostawiła!!!

poniedziałek, 29 października 2012

BUNT !


Teraz poważnie.Niemal że grobowo.
Czemu w Naszym kraju pracodawca ma uczciwie pracującego człowieka za śmiecia.Gdy zatrudnia go w swoim przedsiębiorstwie ,obiecuje cuda.Wymagając od zatrudnianego aby wykazał się swoimi najlepszymi cechami.Ludzie latami pracują na wizerunek swojego chlebodawcy, myślą mój "pan" mi to wynagrodzi , da większa pensje, lepiej będzie traktował a może da lepsze stanowisko , jak w średniowieczu u sułtana.Za lojalność ,pracowitość w dzisiejszych czasach o ile będziesz miał szczęście ,dostaniesz umowę na czas NIEOKREŚLONY!!! łaaaał!!!
A jak już będziesz miał super farta to i podwyżkę 5 pln ,mój rekord to około 0,30 grosza. No ale "pan" jest choooojny. W końcu ciesz się ,że masz na kogo robić.
Co za zaszczyt. A co gwarantuje taka umowa hmm na czas nie określony. Ano to ,że będziesz mógł wziąć  m.in. kredyt !!! Łaaaaał Ino się cieszyć :> Nooo i stabilność gwarantuje , bo nie boisz się , że za miesiąc ktoś cię zwolni :). I tu bym dyskutował, obecnie pracodawca ma milion sposobów aby zgodnie z prawem zerwać z tobą umowę.
Mniej fartowni ludzie dostaną umowę na 3 miesiące , bez końca powtarzaną.
A już super nie fartowni dostaną umowę na miesiąc albo umowę dzieło.
No ale można wziąć sobie kredyt w końcu bo się ma "stałą" pracę. Jak będziesz mieć fuksa to zdążysz spłacić jak Cię nie zwolnią:)
Pełen optymizmu jak zwykle jestem.

Pracodawca może Cię wydymać zgodnie z prawem na tysiąc sposobów.

Jednak mam wielką nadzieje  ,że przyjdzie taki dzień, gdy ludzie poniżani traktowani jak zbyteczna zbyt liczna zaraza , wyjdzie na ulice i rozliczy wszystkich skur##@# , którzy nie szanowali bliźniego i robili cuda aby wyssać z niego kasę i życie.
Gdy nadejdzie ten czas będę szedł na ich czele. Dosyć sku@#@eli pasożytujących na pracy innych, usprawiedliwiających swoje złodziejstwo i plugawość kryzysem. Jakoś kuta#@# prezesików , całej tzw "elyty",managerów itp kryzys dotyka najmniej boleśnie o ile w ogóle dotyka.Szary człowiek podstawowa komórka tego świata, fundament bez którego nie powstanie żaden dom,samochód,kibel, pionek bez którego żaden prezesik nie dorobi się majątku i bez którego nie powstanie żadna cywilizacja  obecnie jest traktowany jak przedmiot. Przedmiot który zawsze można wymienić i zastąpić.Pracodawcy zapominają ,że i oni kiedyś musieli u kogoś zarabiać na chleb .Czuli niesmak gdy ktoś dźwigał się na ich plecach ,oszukiwał ich czy traktował jak zbyteczne guano

Przez takie zagrywki jakie mają miejsce teraz , w przyszłości ludzie rozliczą się z zasrańcami.I nie będzie ,że "takie były czasy".

Wiem są wyjątki.

Dzień VIII

Dzień VIII

Zamiast termin powrotu do domu się zbliżać ,cały czas się oddala.
Nie zgłosiłem w weekend opuchlizny na szyi i kaszlu ,który z resztą już niemal całkowicie przeszedł i są tego efekty.Cały myk w tym,że raptem u 3% pacjentów takie coś się trafia podczas podpinania.Dokładniej polega to na - o ile dobrze zrozumiałem- delikatnym przebiciu płuca przez co powietrze wydostaje się do ciała. A ii bonus wykryto u mnie 2 bakterie w zatoce w tym jedna z nich to upierdliwy gronkowiec  Więc co tu dużo się rozwodzić ,nie jest mi pisane szybko powrócić do rodzinki. Co gorsza Jaś mój synuś w końcu powie "Tata już mówiłeś ,że będziesz za dziesięć dni ,ile razy to powtórzysz?"
To będzie dłuższy blog niż planowałem.
Bardzo ładnie zachował się młody lekarz ,który mi implementował to coś .przyszedł i przeprosił ,chociaż ja go nie obwiniam za całokształt w końcu robił wszystko w dobrej wierze.

Co nas nie zabije to wzmocni tego się będę trzymał.

Oby następne dni przyniosły lepsze informacje.
Czuję się tu jak upierdliwy pacjent , który z chęci pokazania się i zaistnienia co chwilę wyciąga jakiegoś asa z rękawa, zaskakując wszystkich.

Dostałem prezent :) Całą butle tylko dla siebie.Całą butle tlenu :) i sobie podciągam ,obym się tylko nie uzależnił :).




Dostałem również nakaz spania na prawym boku co by dziurka się zalepiła w płucu :> ale to brzmi.Przychodzisz z chłoniakiem a tu tyle ciekawostek i niespodzianek. Idę zatem sztachnąć się tlenem w końcu tak ciężko o niego na Śląsku.



niedziela, 28 października 2012

Dzień VII

Dzień VII

Coś mam niefarta ze zdrowiem ostatnio.póki nie trafiłem tutaj ,przez tyle czasu brania chemii nic mnie nie brało , a gdy tylko miałem przybyć do szpitala nagle przeziębienie ,jakieś katary ,gardła cholera wie co jeszcze. Złośliwość pieprzonej natury.
Tak jakby jakaś upierdliwa złośliwość za wszelką cenę zatrzymywało mnie przed wyleczenie z tego dziadostwa.
Tyle antybiotyków ,dwie punkcje , tydzień w szpitalu a katar jak był tak jest ino mniejszy. Co gorsza po wprowadzeniu mi tego czegoś w klatę,podobno rurka sięga prawie do serca, uciska mnie we wnętrzności i przy byle przechyle ciągnie mnie do kaszlu.
Ku%$#$%@% !!!
Oki dosyć marudzenia. Trzeba się sprężyć .
Cały dzień prze byczyłem się. Wedle dyskusji z dwoma Paniami ,które mają pokój obok wychodzi na to ,że na święta będę tutaj.Oczywiście oficjalną wersje pewnie dopiero usłyszę. Póki co nikt mi nie wspominał o wyrywaniu zębów.
Mam dwa kanałowo leczone i czasami są wymogi wyrwania. Dwie Panie musiały po wyrywać,starsza 16 zębów młodsza chyba 1-go ale czwórkę.
Oby jutro przyszła chemia bo już wydeptałem ścieszkę w koło wyrka.
Idę spać nic mądrego już nie stworze.

sobota, 27 października 2012

Dzień VI

Dzień VI

Dzień już praktycznie minął. Po wszczepieniu rurek wyglądam jak borg z filmu Startrek i dokucza mi kaszel ,pewnie rurki poszły w płucko - rurki trzeba z krócic.



Paskudna pogoda za oknem ,a i tak z przyjemnością bym wyszedł. Pochłonąłem dzisiaj jedną książkę i obejrzałem nadzwyczaj idiotyczny film zmarnowałem 2 godziny żywota i to wszystko z nudów.
Weekendy w szpitalach są mało owocne ,oto mój dzisiejszy wniosek ,wniosek dnia.
Nawet nie mam co pisać .W ramach urozmaicenia nie będę się golił przez 2 tygodnie a co mi tam zmienię się w amisza.
Tęskno mi za rodzinką.
Zastanawiam się jak ludzie wytrzymali jeszcze dłuższe rozłąki , taki żołnierz ,który szedł na wojnę żegnał się z żoną małymi dziećmi i nie wiedział czy będzie mu dane jeszcze ich zobaczyć. Przerażająca wizja oby nam nie było dane tego spróbować.
Dobranoc


piątek, 26 października 2012

Dzień V

Dzień V

Kolejny dzień na delegacji:)
Obudziłem się o 5:30 ,wszystko zaczęło się standardowo - temperatura,ciśnienie,antybiotyk w żyłę, ważenie i wisienka na torcie zresztą nowość pobieranie krwi o dziwo z drugiej ręki. Jestem po kuty jakby mnie capnęła zgraja komarzyc. O 10:30 poszedłem na kontrole do laryngologa.Kolejka spora ale jako osoba "chora" jakoś bezczelnie wepchano mnie do pokoju. Wszedłem usiadłem na fotelu strachu i czekałem,  czekałem i czekałem . Im dłużej czekałem tym wymyślniejsze narzędzia tortur widziałem w pokoju. Kleszcze,szpile,igły oj wyposażenie jak w sali tortur średniowiecznego kata.
Gdy przyszła pani laryngolog , chwilkę pogadaliśmy ,trzeba w końcu jakoś rozładować napięcie,dowiedziałem się ,że będzie niestety znów punkcja.Miałem cichą nadzieję ,że już obejdzie się bez tego no ale cóż. Nic nie bolało,owszem nie miłe uczucie ale przy znieczuleniu miejscowym wszystko oki. Po całym zabiegu byłem ulany krwią jak Rocky Balbooa na ringu, nawet pomyślałem , że wyjdę przed gabinet i postraszę oczekujących na swoją kolejkę dawki tortur. A biorąc pod uwagę ,że ubrałem się w tematyczną czerwoną bluzę ciekawą reakcję mógł bym wywołać. Może w końcu jakaś kobieta zemdlała by na mój widok :D.
Nakazano mi się umyć ,niestety. Po wszystkim pielęgniarka poklepała mnie po ramieniu i dodała- dzielny Pan jest panie Kapral.- szczerze powiedziawszy takie proste słowa a trochę mnie pod budowały.
Gdy wróciłem na oddział a wyniki jakie przyniosłem wyszły przyzwoite, pani doktoł rzekła:
-obywatelu jako ,że tak dzielnie wykazał się pan na polu chwały ponosząc ciężkie rany ,dzisiaj mamy dla waszmości bonus w postaci wszczepu centralnego .Ale bądź pan dzielny to praaawie nie boli.
No i zaczęło się pielęgniarka przyniosła sprzęt położyła na stole i czekaliśmy  na lekarza. gdy wyszła na chwile podszedłem do tego i o matko. Laryngologiczne maczety ,sierpy, i piły to przy tym mały pikuś . Zobaczyłem długaśna rurę z jeszcze dłuższą igła i całą masę igiełek, skalpelów ,skalpelików.
Gdy przyszedł lekarz prawdopodobnie w moim wieku , kazał się rozbierać , pomyślałem -nie no ja się nie dam ten tego:-P - ale chodziło tylko o koszulkę.
Sam proces zakładania tegoż cuda był cholernie nieprzyjemny,  kupę krwi i kłucia . Ta rurka weszła we mnie znaczy w moją żyłę tuz pod barkiem, czułem jak przez moje ciało przesuwa się wielka larwa ocierając o ściankę żył, raz na jakiś czas wywołując silny reumatyczny ból- oj nikomu tego nie życzę.
Po wszystkim a trwało to dobre 20 minut może trochę więcej, mogłem wstać i normalnie się ruszać. Chociaż póki co czuje się jak 100 letni emeryt obolały od zmian reumatycznych na plecach . Ciekaw jestem jak będzie wyglądała noc bo póki co dziwne mało przyjemne uczucie. Zaraz idę na rtg czy wszystko ,czyli cały ten sprzęt weszło tam gdzie trzeba.

czwartek, 25 października 2012

Dzień IV

Dzień IV

Budziłem się w nocy parę razy i zerkałem na zegarek. O 5:30 do pokoju wkroczyła pielęgniarka oczywiście wtedy spałem w najlepsze :> gdy się zerwałem walczyłem raz z jednym okiem raz z drugim , cholery niemiłosiernie opadały ,wyglądałem jak naćpany mops i tak się czułem. Nagle dostałem w żyłę , no może nie tak nagle ale z nudów mogę po tragizować.
Zauważyłem pewnego matrixa!! jak wpatruje się w monitor to kątem oka pokój wydaje mi się WIĘKSZY!!! i jakiś inny . Ciekawe ,może to pierwsze objawy paranoi :o aaalbo może to faktycznie matrix więc muszę się skupić ii obudzić.
Najadłem się na śniadanie i ukryłem jeden serek na czarną godzinę , a co nie oddam mój ci on. Zjem sobie później po kryjomu :P
Dzisiaj Pani doktor potwierdziła ,że najprawdopodobniej w poniedziałek będę miał jak to się ładnie nazywa "cewnik centralny" , nie nie tam podłączony gdzie myślicie a w żyłę na wysokości pikawy ,co by szybciej we mnie wpompować co się da to jakby obalić pół litra duszkiem :).
Po obiedzie(tym razem poprosiłem z resztą o wielgaśną porcje ziemniaków)dalej się obijam szukając cudów na necie.W sumie mam okazje po udzielać się na paru forach , na które pewnie jak bym był w domu raczej bym nie wszedł.
Jak stąd wyjdę to muszę gdzieś pojechać odświeżyć mózg i przefiltrować oczęta.
A póki co wydarzenie dnia właśnie jakiś pies z kumplami na robił koło latarni no ja pierdykam co za Ham i pijak bo każdy pijak to ham :P nawet zadka nie wytarł.
PISZĘ GŁUPOTY BO NIE MAM NIC DO ROBOTY!!.
Już mi przeszło Przyszły immunoglobuliny

Jutro pobiorą krew do badania wampiry jedne no i punkcja. Kurcze gdyby nie konieczność bo w końcu bez tego mogę zapomnieć o przeszczepie to końmi by mnie nie zaciągnęli do laryngologa. Eh marny żywot niewolnika choroby.

środa, 24 października 2012

Dzień III

Dzień III

Pobudka 6 rano, obudziłem się parę minut przed wtargnięciem do pokoju pielęgniarki z mega strzykawkami. Oranżada na śniadanie pomyślałem czując jak kiszki mi marsza grają, a śniadanie dopiero o 8 super:/ .
Biorę antybiotyk bo przez te pokręcone zatoki nie mogę napić się niczego mocniejszego:P normalnie pewnie bym dostał już chemie i za 2 tygodnie siedział bym w domostwie mym a tak tydzień na doleczenia zatok.

Wiem już coś po obdukcji mego nader pięknego gardełka , w piątek znów laryngolog i być może znów punkcja.Kurde w końcu spodobają mi się te wszystkie szpile jakie mi wbijają i pobawię się w fakira ,przynajmniej będzie z tego jakaś większa korzyść. I jeśli próbki pobrane i zabezpieczone przez służby specjalne wykażą obecność nadzwyczaj niebezpiecznych bakterii i zarazków w mym kinolu moja chemia opóźni się o kolejnych parę dni a ja nieszczęsny zostanę tu Bóg wie ile. Swoją drogą trochę mi niesmak, że siedzę w izolatce do przeszczepów zajmując miejsce a leczony jestem laryngologicznie .

Dobra zobaczymy co reszta dnia przyniesie , tyle dobrego , że zapasy służby wsparcia niebawem przyniosą. Allllle nuda ile można przy kompie,tv,książce :o

Jest godzina 16 Idzie wieczór dostałem imunoglobuliny czy jak to się fachowo zwie a ja jestem głodny wyczekuje kolacji ,niestety obiad był niespecjalny ale i to zjadłem :P Dostawa w sumie dotarła i coś podjadam ale mam jakiś wilczy apetyt ,zaraz dorwę się do towarów zakazanych. Czym są te tajemnicze przedmioty? już wyjaśniam, są to różne duperelkowate smakołyki jakie zabrałem ze sobą do szpitala , są zakazane bo będąc już na miejscu dostałem listę co mogę jeść a czego unikać.
Ja pierniczę co prawda siedzę przy lapku i staram się czytać książki ale nosi mnie jak kometę.
Swoją drogą miałem niesamowitą radochę jak zobaczyłem za oknem brata siedzącego w samochodzie ,machałem jak dziecko:P
Idę po nudzić się przy oknie , tak sobie stoję i obserwuje przechodzących ludzi.
Zauważyłem jedną cechę wspólną płci przeciwnej ,głównie tej młodej ,gdy dochodzą do szklanych drzwi ,które widzę za oknem , wszystkie obracają się jakby się przeglądały :) wiem głupota ale z braku laku człowiek już na różne rzeczy zwraca uwagę. A ja jestem jak sowa w tym oknie ino zerkam i zerkam mając radochę ,że mnie nie widać.

I w końcu noc ,cisza spokój ,nikt nie szprycuje mnie napojami. Po kryjomu wciąłem kaszkę mannę waniliową ,mniam poprawił bym ale w tym państwie zakazów i prohibicji lepiej się nie dać złapać.
Mam wenflon wczepiony mniej więcej na zgięciu dłoni , śmieje się ,że jak braknie mi wody i wszelkich substancji płynnych mogę pociągnąć sobie troszkę z żyły :P. Ale człowiek by był samo wystarczalny jak w Dune ,gdzie freemen-i mieli takie kostiumy które na pustynnej planecie przetwarzały ich "odpadki" dając im woda.
Idę zaraz spać nudny ten dzień nic się ciekawego nie dzieje. Co gorsza jeszcze z dwa -trzy tygodnie takiej nudy.Jutro wstanę znów o 6 na darmowy net :P i strzykwę.



wtorek, 23 października 2012

Dzień II


Dzień II
Pobudka o 5 .Wstałem doświadczeniem poprzednich pobytów byłem pewny ,że za chwilkę w turla się jakaś pani z mopem albo pielęgniarka z pigułami. 5:30 cisza spokój ciemno za oknem chyba się pomyliłem.
Oj człowiek techniki co by porabiał gdyby nie przenośne bawidełko ,które zresztą na czas mego pobytu tutaj podprowadziłem białogłowej mego domu.
Dostałem antybiotyki na zatoki i jakieś piguły jeszcze.
Dzisiaj wizyta u laryngologa nie wiem o której ale na pewno będzie. No i się doczekałem zaraz idziemy.
Wróciłem uff ale się zdziwiłem kazano mi się ubrać i wyszliśmy z budynku na DWÓR a ja myślałem ,że teraz ino zamknięty będę po wieki jak wampir jakaż miła odmiana. U laryngologa znaczy larygolo-gini:P bo to pani pewnie w moim wieku zajżano mi w przewody wdechowo wydechowe po czym padło dla mnie mrożące krew w żyłach hasło -czy zgadza się pan na PUNKCJE- egh przełknąłem ślinę i co miałem odpowiedzieć twardzielem trzeba być tym bardziej gdy kobieta pyta:P -No jasne jak trzeba to trzeba -dumnie powiedziałem ale w głębi głowy kotłowały sie myśli , oj to pewnie boli -dobra stary zgredzie to jak co to łap za podłokietniki przy krześle i ściskaj ile sił to gorsze od trepanobiopsji być nie  może a poza tym duma nakazuje ukryć ból- głupie myślenie co? wiem wiem głupie ale cóż się poradzi jak człowiek za młodu tak sobie wpakował w głowę .
Siedzę na fotelu przyszła pielęgniarka stoi za mną kurde jak na gestapo pilnuje żebym sie nie wyrwał.Najpierw badania jak w jakiejś komedii :) psik do nosa na znieczulenie wszystko wpadło do gardła czuje jakby mi druga krtań urosła , chwile później badanie które wywołało u mnie śmiech no ale czemu się dziwić .Laryngolog sprawdza krtań - łapie cię za język ciągnie jak oszalała i każe ci mówić yyyyyy cy cy cy cy cy i oddychać jak pies .To nie takie proste ale pewnie wyglądałem jak jakiś kretyn kiedy łza mi ściekała z oka hehehe  kobieta ciągnęła mnie za ozór ja wydawałem dźwięki jak kopulujący ślimak ,sapiąc jak pudel ujeżdżający nogę swego właściciela.
Następnie sprawdzanie noso-gardła. Inaczej wkładanie palucha do gardła tak głęboko że wychodzi ci nosem.... prawie
No i finał!
Siedzę wygnieciony jak brzoskwinia na targu a moim malutkim oczętom ukazała się jak dla mnie gigantyczna szpila .Oj już w samych myślach mnie za bolało.Tą oto szpile kat okrutny wsadził mi prosto w kinol a gdy igła ta napotkała opór mej biednej delikatnej kostki ,kat rzekł, kurde ale masz twardą kość . W tym momencie pomyślałem no to teraz będzie pewnie szamotanie z moją głową i końcowe chrupniecie kości, ale nie o dziwo igła w końcu przeszła . Do igły doczepiono wielgaśną strzykwę i wstrzyknięto coś w zatokę .... i tu historia   się urywa bo daaaaalej to już w skrócie horror klasy b.
OKi siedzę z gazikiem przy nosie.
Musze przekopać pokarm który sobie przywiozłem bo niestety dopiero tutaj dostałem wskazania co zabrać  No pewnie część rzeczy będę musiał zabrać z powrotem do domu a część zaginie w akcji w końcu szkoda mi oddać czekoladę.
Na piątek mam wyznaczony kolejny termin u kata:) chociaż sympatycznego hehe nie no żona nie martw się:)
Na ten moment o jakiś tydzień przesunął mi się termin pobrania szpiku.
Zobaczymy co przyniesie jutro.



Dzień I


Dzień I
Ma apokalipsa zaczęła się dawno temu dokładnie nie podam bo nawet nie wiem , natomiast jawny apokaliptus rozpoczął się od listopada , wtedy to dowiedziałem się dużo więcej o sobie i swoim organizmie.
Historia rozkręca się właściwie od pobytu w szpitalu wojewódzkim (mój pierwszy pobyt w szpitalu oczywiście poza moim przyjściem na świat)w którym to ja kropek przeleżałem aż 3! dni w sąsiedztwie starszego pana ,księdza z resztą , któremu kościelny lub grabaż wraz z żoną pewności nie mam dostarczał obiady.A jakie to były obiady mmmmm schaabowe, ziemniaczki, ogóreczki, rosołek same pyszności, mnie dzięki temu przypadały porcje szpitalnego jedzenia księdza no fakt, że dietetyczne ale z braku laku i to dobre , poza tym duma nakazała mi zjeść wszystko:).Ksiądz poza tym w lodówce szpitalnej miał niezły zapas swojskiej kiełbasy, której zapach niósł się po całym korytarzu.Skąd wiem o jego kiełbasie zapytacie.Ano wiem bo łaskawie poprosił żebym mu ukroił kawałek i przyniósł gdyż zapach go strasznie męczył- zresztą nie tylko jego. Niestety skosztować nie dane mi było pewnie dla tego ,że podświadomie wyczuł moją niechęć do kleru .
Ok skończmy wątek księdza.Drugiego dnia pobytu wycięto mi węzeł pod lewą pachą. Przed zabiegiem dostałem czarodziejską pigułę odlotów po której faktycznie odleciałem , kurcze nie wiem co mi robili i gdzie robili poza zabiegiem byłem nagi :o Gdy się obudziłem byli przy mnie moja kochana przerażona żoneczka i mój najlepsiejszy kumpel którego znam od małego ,księdza nie było wyszedł jak byłem po tamtej stronie logiki. A był jeszcze jeden pan o nieznanym imieniu który wtargnął do pokoju wyposażony w wielką wiertarę z jeszcze większym wiertłem. Około 5 minut po przebudzeni ten że człek raptem 3 metry od mego łoża zaczął wwiercać się w ścianę co wywołało u mnie zazwyczaj spokojnego człeka reakcje łańcuchową.
Tak też 5 minut po otwarciu oczu stać mnie było na parę słów w którym najważniejszym chyba był-KUUUURW.....A CO SIĘ TUTAJ DZIEJE!!!! - A WIERTARA DALEJ WRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRR!!
Takie były me początki.
Projekt chłoniak Hodkinsa czy jak się to pisze zdiagnozowany został w styczniu 2012 w roku apokalipsy Majów :P symbolika na czasie .Projekt ten zapewne sponsorowany przez iluminatów i wszelkie diabły wcielone tego świata szybko ewoluował i transformował w chłoniaka dużej komórki B Zatem diabeł przyśpieszył prace nad moim organizmem , za co odwdzięczę się mu z nawiązką. A co mi tam skopę mu zada jak go spotkam :)

W związku z rozrostem tej mutacji w moim organizmie musiałem wypić najpierw 4 chemiczne dawki napojów od stycznie do lutego mniej więcej a później po upewnieniu sie ze to produkt innej jakości dostałem kolejnych 8 oranżadek aż do sierpnia. Przy okazji byłem 2 razy na delegacji w ekskluzywnym hotelu z czerwonym krzyżykiem.
Ha swoją drogą niezłe cyry były z diagnozą jako,że próbki mego ciało zresztą wyglądające jak chipsy były z sosnowca wysłane do Gliwic z Gliwic do Krakowa , podważona przez mojego lekarza diagnoza aby mogła zostać zweryfikowana wymagała ponownego przebadania wyżej wymienionych chipsów , problem polegał na tym że ani ja ani mój lekarz nie byliśmy w ich posiadaniu.  Zaczęła się burza elektor mózgów z końcowym wnioskiem -trzeba przedzwonić do raka i spytać czy są i czy można podjechać- niespecjalnie uśmiechała mi się jazda do Krakowa kiedy za oknem zima pełną parą no ale  cóż.Po umówieniu się z panią doktor wybraliśmy się ja , moja ładniejsza połowa Basia i mój nieodzowny towarzysz broni Ojciec Andrzej. Pierwsze minuty jazdy spoko loko jedziemy nawigacja pod łapą ,w końcu nie co dzień się śmiga do Krakowa a ostatni raz byłem hohoho na półmaratonie żony:). Pierwsza wtopa mróz jak diabli a mnie zamarzł ..... nie nie to mi zamarzło co myślicie zamarzł mi płyn do spryskiwaczy a szyba czarna jak zad wielbłąda ,widoczność minimalna ruch sporawy. Super efekt taki ,że co jakiś dystans trzeba się zatrzymać i wytrzeć szybę- TRAGEDIA!!!- jak ktoś chce się pomęczyć jest sado maso auto sado to polecam nerwy i stres.Gdy dojechaliśmy do Krakowa -szok, ciasno u tłoczno Katowice wymiękają co gorsza jak dojechać na miejsce jak tu same jednokierunkowe:P oj pokręciliśmy się trochę i zaparkowaliśmy .... w centrum handlowym ,nie wiem czemu tam , pewnie dal tego że do centrum łatwiej jakby co trafić .Po walce z zawiłościami parkingu jak z tego cholerstwa wyjść bo oczywiście chodnika ani schodów nie zobaczysz ,dostaliśmy się do centrum handlowego i znów nad rzucanie kilometrów bo wydostać się z tego giganta to nie lada wyzwanie dla przyjezdnego.
Uff będąc poza marketem pozostało nam dotarcie to pani doktor z jakiegoś tam uniwersyteckiego laboratorium czy jak zwał tak zwał . Dreptaliśmy i dreptaliśmy dopytując jak dojść wszyscy mówili to już tu tu niedaleko a my szliśmy i szliśmy. Gdy nerwy nasze były naciągnięte jak struna a żoneczka moja niemal pochłonęła nas w całości dotarliśmy ufffff w końcu. Ale ... zawsze jest jakieś ale i to ale było kwintesencją niekompetencji czy olania sprawy  otóż na miejscu dowiedzieliśmy się ,że moich chipsów niema ale na pociechę dodali że odesłali do Gliwic.!!Tutaj utnę historie bo nic mądrego wtedy już się wydarzyć nie mogło.
Podczas powrotu komandor Basia przedzwoniła do Gliwic i uzgodniła termin odbioru materiału.Ta część poszła już jak spłata.

OKI wracamy do dzisiaj.
Dzisiaj z chłoniaka coś we mnie jeszcze zostało .Jestem szykowany do przeszczepu albo raczej autoprzeszczepu.Pobiorą mnie i oddadzą mnie- mnie.Jako że badania Pet wskazały całkowitą reemisje i tu się cieszę trzeba iść za ciosem w walce z mrokiem .
Zaczynam wpisy dnia codziennego kogo to zainteresuje hm może ludzi których spotkała podobna przypadłość a nie wiem z czym się to je i jak u innych to wygląda.

Dzień I 
22 października 2012
Przygotowanie do przeszczepu.
Przyjechałem jak zawsze z nieodzownym towarzyszem podroży- ojcem (warto mieć kogoś pod rękom )na 9:45 czyli 15 minut przed wskazanym czasem , jako , że nie śpieszyło mi się do wejścia posiedziałem sobie ze staruszkiem w aucie i chwile podyskutowaliśmy na rożne tematy.Wiem podświadome unikanie konieczności wejścia do środka - ale w końcu kto lubi przebywać w szpitalu.Oczywiście po mimo wskazanej godziny z wejście na oddział poczekałem ponad godzinę ale dostałem za to nagrodę jak mi się wtedy wydawało.
Wylądowałem na I pietrze z moją nagrodą pokojem 1-osobowym! jak dla mnie to cud miód i powidło jestem pustelnikiem z zamiłowania :P.
Pierwszego dnia standardowo lekarz zabrał badania laryngologiczne i stomatologiczne i historie choroby.Jako że pet wyszedł nadzwyczajnie lekarka podbudowała mnie swoją opinią.
Niestety pierwszy drobny problem trzeba udać się na RTG zatok stare zdjęcie mało jednoznaczne a jak nazłość przed przyjęciem capnęło mnie przeziębienie i niby mi już przeszło a jednak w zatokach coś wyszło.